Czwartek wieczór:
Mieliśmy się spakować w poniedziałek... Potem we wtorek... no i w końcu pakujemy się we czwartek. Ciekawe ile rzeczy zapomnimy. No trudno. Może na następny wyjazd uda się to zrobić wcześniej i nie będziemy wstawać rano znowu zaspani.
Piątek rano:
Oczywiście wstać rano równie trudno jak codziennie, a nawet jeszcze trudniej, bo budzik tłucze się już od 6:00. Patrzymy za okno - dobrze zapowiadali nawrót zimy. Ale już za kilka godzin będziemy się grzali w Maroku ;) Byle tylko samoloty się nie spóźniły, to wszystko będzie OK :)